< 5 lat wcześniej... >
Wiosna, Los Angeles... 24 kwietnia 2008 r.
Oszołomiona dziewczyna uniosła wzrok ku górze, aby lepiej przyjrzeć się pomieszczeniu. Krzyk jej rozniósł się po całym budynku, gdy ta ujrzała zbliżające się ku niej płomienie ognia, a w nich swoją martwą matkę, której ciałem zawładną już cały żywioł. Łzy spływały po jej policzkach z ogromną prędkością, a z ust co chwila wydobywał się głośny szloch.
"To już koniec" - pomyślała, gdy ogień prawie stykał się już z jej bosymi stopami. Wtem poczuła jak ktoś unosi ją z zimnego podłoża. Ogień po woli zaczął znikać z pola widzenia Grace. Ta szczęśliwa spróbowała dojrzeć twarzy swojego wybawcy. Niestety na marne. Człowiek ten miał na niej kominiarkę, a ciemność jaka panowała w budynku i tak nie pozwoliłaby Grace na ujrzenie w całości jego twarzy.
Wreszcie dotarli do wyjścia. Nastolatka od razu zaczęła nerwowo nabierać powietrza w płuca, gdyż w budynku wszędzie unosiły się kłęby dymu.
-Już jesteś bezpieczna...- usłyszała szept chłopaka, który nagle zdjął kominiarkę. Ujrzała jego błyszczące czekoladowe tęczówki i śnieżnobiały uśmiech. Niestety, gdy już miała coś powiedzieć ujrzała przed swoimi oczami tylko ciemność...
Od aut.: Przepraszam, że całkowicie skopałam ten prolog, jednakże mam nadzieję, że przynajmniej wam się spodoba.
Z góry dziękuję za każdy komentarz, ponieważ to naprawdę motywuje do dalszej pracy :)
Niebawem powinien się pojawić rozdział 1. Nie obiecuje, że będzie jakiś idealny :/
Pozdrawiam. -Jenny.
KOMENTUJCIE :) !